niedziela, 19 grudnia 2010

No i pojechała...
zostawiła mnie na całe 10 dni... 
zobaczymy się dopiero po świętach
wrrr

Wczoraj spędziłyśmy razem wieczór, całkiem same, bez współlokatorek i sióstr-
niewiele mamy takich okazji, toteż S. jak rzadko wykorzystała mnie zaraz po przekroczeniu progu, a ja ją zaraz potem na podłodze. Zachłannie i namiętnie- ja jak zwykle sięgam wtedy nieba... czuję, że unoszę się nad ziemią, często pod wpływem ogarniających mnie emocji wzruszam się i ronię łzę. Moja S. jest pierwszą, jedyną osobą przy której doznaję takich uczuć....

Miśku, wróć! 

:(

Twoja N.

2 komentarze:

  1. A my się zobaczymy dopiero 30 grudnia... No ale cóż, trzeba to jakoś przeżyć, nudzić się bynajmniej nie będę, kochani wykładowcy o to zadbali... zakochana-w-dziewczynie.blog.onet.pl

    OdpowiedzUsuń
  2. również współczuję, niby święta mają być radosne, ale jak mamy się cieszyć jak nie ma przy nas naszych połówek?

    Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń